O ile jakiekolwiek żywe byty tu jeszcze zaglądają... :P W końcu na dość długo zaginęłyśmy w eterze bez wieści i chyba należą wam się na wstępie słowa wyjaśnienia, co nie? :) Gdzie byłyśmy, kiedy nie było nas tutaj? Co porabiałyśmy?
Odpowiedzi jest kilka, to co powinniście wiedzieć to to, że odpoczęłyśmy, byłyśmy na wakacjach, niektórym z nas doszły nowe obowiązki, niektóre znalazły pierwsze prace, a inne we wrześniu przekroczyły progi nowych szkół.
Lecz dziś, po ogarnięciu naszych wszystkich nowych i starych obowiązków, wracamy z nową siłą i mamy nadzieję, że od tej pory blog będzie się rozrastał, a was z każdym dniem będzie przybywać... ale wiecie co? Myślę, że to stanie się chyba już taką naszą tradycją, takim typowym recenzenckim cyklem. :D Cały rok będziemy dla was recenzować, znikając wraz z rozpoczęciem się wakacji i pojawiając się wraz z zakończeniem Targów Książki w Krakowie. :D A teraz nie przedłużając - zapraszam na kilka słów odnośnie tegorocznych Targów!
Niecały tydzień temu rozpoczęła się największa książkowa impreza w Polsce, na którą każdy szanujący się książkoholik oszczędza cały rok, a pojawienie się na niej stawia sobie jako punkt honoru! No dobrze, może tu trochę popłynęłam. :D No, ale raczej zgodzicie się ze mną, że chyba nie ma takiego mola książkowego, który na tejże imprezie nie pragnąłby być!
Mowa oczywiście o największych w Polsce Targach Książki, odbywających się co roku w pięknym Krakowie. Taaak, pięknym Krakowie... który zawsze w ostatni weekend października zamienia się w istne piekło komunikacyjne. I to właśnie za sprawą Targów. W takim momencie mieszkańcy Krakowa nie wiedzą czy przeklinać książkoholików za paraliżowanie połowy miasta czy cieszyć się, że mimo panującego w ostatnich latach przekonania, że coraz mniej ludzi czyta książki, oni z każdym rokiem na przekór temu, przybywają do Krakowa na to czytelnicze święto i z każdym rokiem biją kolejne rekordy liczby odwiedzających Targi.
Nie inaczej było w tym roku! Miasto sparaliżowane stoi w korkach - książkoholicy szczęśliwi toną w książkach. I ja również! Tym razem na Targach pojawiłam się w sobotę wczesnym rankiem, ponieważ nauczona zeszłorocznym doświadczeniem, mając w głowie wizję stania 40 minut w nawet 300 metrowej kolejce na wietrze przy temperaturze kilku stopni Celsjusza, wolałam jednak wstać w sobotę wcześnie rano. :D I całe szczęście! Bo zobaczcie jaką mini kolejkę zastałam przed wejściem!
Tak, ta kolejka to ta garstka ludzi tłoczących się pod daszkiem. Dlatego też, na Targi weszłam jak to się mówi "z buta". :P W środku, kolejka do kas praktycznie nie istniała. Podeszłam od razu i przemiła pani wydając mi bilet, przywitała mnie na 21 Krakowskich Targach Książki. Przeszłam przez bramki i przez głowę przemknęła mi jedynie myśl: "Tylko nie zacznij na środku holu skakać jak wariatka ze szczęścia!" Opanowałam się i grzecznie podeszłam do lady w poszukiwaniu planu Targów. Bo uwierzcie mi, te Targi są ogromne i bez mapki łatwo idzie się zgubić pośród alejek... przynajmniej na początku. :D
Plan jest szczególnie pomocny gdy szukacie konkretnych stoisk, wystawców czy autorów. Mnie uratował gdy przez 20 minut błądziłam po sektorze Dunaju podczas gdy to czego szukałam znajdowało się na sektorze Wisły.
Zresztą... uważam, że w tym roku sektor Dunaju był wyjątkowo "ubogi" - przynajmniej w moim odczuciu. Dlatego też moje książkowe polowania skupiły się w głównej mierze na sektorze Wisły.
Poniżej widzicie jak to wygląda.
I tak buszując między tymi alejkami, cieszyłam oczy obecnością tylu książek...
Ściana. Czaicie? Ściana zbudowana z książek! OMG! Pragnę takiej w moim pokoju! To wyglądało cudownie i na Targach można było zobaczyć więcej takich "smaczków". Chociażby to!
Piękne i wielkie portrety autorów wiszące nad regałami z półkami nad jednym ze stoisk. No po prostu cudo! Wyjątkowo mi się to spodobało. O! Albo stoisko oklejone żółtą taśmą, do którego śmiałam się, że jest wstęp wzbroniony, jako że to miejsce zbrodni na książkach. (Czyżby jakiś brutal pozaginał w nich rogi?!?!)
A na strefie komiksowej napotkałam takie regały. Zobaczyłam to i wiedziałam, że tu rozegrały się niezwykłe sceny... Uczcijmy minutą ciszy sprzedawców poległych w "walce z wiatrakami"... :P
Zdarzyło się jeszcze kilka fajnych stoisk lecz już nie tak bardzo wartych uwagi, dlatego pod tym względem byłam zawiedziona tegorocznymi Targami. Zeszłoroczne stoiska były zdecydowanie ładniejsze, dużo bardziej schludne, kolorowe i ciekawe. W zeszłym roku stoiska wręcz przyciągały i to nie tylko książkami ale także samym swoim wyglądem. Było stoisko lustrzane, gdzie wszystko dawało po oczach, były lewitujące książki, były wielkie księgi wbite w ścianę, kącik Harrego Pottera czy alejka dla gadżeciarzy książkowych. Nawet stoiska Papierowego Księżyca czy Moondrive'a prezentowały się w zeszłym roku o niebo lepiej! W tym roku... no cóż, było biednie... tak jakby coś nie do końca "pykło".
Ale za to nic i nikt nie byłby w stanie opisać mojej radości gdy znalazłam to stoisko...
Niby niepozorne, niby nic nadzwyczajnego... ale! Krył się tam prawdziwy skarb. Książka, na którą czekałam prawie 1,5 roku. Na tym stoisku mogłam ją kupić przedpremierowo! Och! Żebyście mnie wtedy widzieli. Szaleństwo w oczach, buch! książka za pazuchę i nerwowe przekopywanie plecaka w poszukiwaniu portfela. Wyobrażam sobie jak dziwacznie musiałam wyglądać. :D Ale mam, jest moja, jest cudowna, stoi już na półce i pięknie wygląda razem ze swoimi siostrami.
Na Targach nie zabrakło rozmów z innymi książkoholikami. Szczególnie sprzyjały rozmowom długaśnie kolejki po autografy. Z wieloma zamieniłam tylko kilka zdań, z innymi dane mi było potrajkotać dłuższą chwilę. Na przykład z dziewczyną, z którą czekałam w kolejce po autograf Jakuba Ćwieka. (Jeśli to kiedykolwiek przeczytasz to, to wiedz i pamiętaj, że ja czekam na tą twoją książkę... i mój obiecany autograf! Wszystkiego dobrego i powodzenia!)
Oczywiście z Jakubem się spotkałam, autograf dostałam i przekonałam się, że Kuba to wspaniały, otwarty, rozgadany i bardzo ciepły człowiek. :)
Z jednej ogromnej kolejki trafiłam do drugiej bowiem zapragnęłam autografu Kasi Miszczuk. Stałam tam... tak szczerze to nie wiem ile bo kolejka była tak wielka, że w pewnej chwili straciłam rachubę i po prostu zaczęłam czytać "Ja, diablica" i co rusz wybuchałam śmiechem. W końcu i mi dane było spotkać się z Kasią i otrzymać od niej autograf z jakże intrygującą dedykacją. :)
Oprócz tego upolowałam także sporo innych książek, kilka także w języku angielskim oraz niezwykle wydane "Baśnie osobliwe", które mnie po prostu zauroczyły. Odwiedziłam także panią z pięknymi metalowymi zakładkami, której szukam każdego roku na Targach i przeżyłam zawał gdy przestraszył mnie (proszę teraz nie śmiejcie się ze mnie) zając... Albo królik, właściwie nie wiem co to było ale to nie zmienia faktu, że całkowicie zaczytana w "Baśniach..." dałam się przestraszyć wędrującej po Targach maskotce. Ech...
Podsumowując, jak to powiedziała moja koleżanka: "Byłam. Zdobyłam. Zbankrutowałam. Książki zostały kupione." :D
No cóż, czas już na dobre pożegnać tegoroczne Targi Książki i teraz pozostaje tylko czekać by w przyszłym roku znów zakrzyknąć: Witajcie!
Sylwia